Mały przychód, mały ZUS
Czy „Mały przychód, mały ZUS” zmieni sytuację małych przedsiębiorców? Tak, ale nie radykalnie. Zdaniem ekspertów przedsiębiorca powinien płacić ZUS od dochodu, a nie przychodu. Dopiero takie rozwiązanie będzie milowym krokiem do przodu.
Projekt opracował wspólnie Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego oraz Ministerstwo Rozwoju. Opiera się na uzależnieniu wysokości ZUS od przychodów firmy. To poprawiłoby sytuację przedsiębiorców małych lub dopiero zaczynających działalność – dziś nawet jeśli nie zarobią oni choćby złotówki, muszą co miesiąc zapłacić składki w standardowej wysokości 1172 zł. Warto jednak pójść krok dalej i za podstawę składek przyjąć dochód, a nie przychód – i to właśnie proponują Pracodawcy RP.
– Proponowane zmiany są korzystne, ale wbrew pozorom nie realizowałyby one w pełni zasady „nie zarabiasz, nie płacisz” – mówi Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP. Tłumaczy, że sam fakt uzyskiwania przychodu przez przedsiębiorcę nie oznacza jeszcze, że ma on z czego płacić. Ilustruje to poniższa tabela, w której opierając się na proponowanych nowych zasadach przedstawiono przykładowe wyliczenia dla jednoosobowych firm o różnych poziomach miesięcznych przychodów, kosztów i dochodów.
osiągnięte przychody |
3 000 zł |
3 000 zł |
5 000 zł |
5 000 zł |
poniesione koszty |
0 zł |
1 000 zł |
4 000 zł |
7 000 zł |
dochód przed opłaceniem składek |
3 000 zł |
2 000 zł |
1 000 zł |
-2 000 zł |
obowiązkowe składki do zapłacenia |
720 zł |
720 zł |
1 200 zł |
1 200 zł |
dochód po opłaceniu składek |
2 280 zł |
1 280 zł |
-200 zł |
-3 200 zł |
obciążenie dochodu składkami |
24% |
36% |
120% |
– |
Z wyliczeń tych widać wyraźnie, że przedsiębiorca osiągający niski przychód, ale jednocześnie nie ponoszący jakichkolwiek kosztów przeznaczy bardzo małą część zarabianych przez siebie pieniędzy na opłacenie obowiązkowych składek. Osoba prowadząca działalność gospodarczą, która ma wyższy przychód, ale jednocześnie też i wysokie koszty, zapłaci natomiast znacznie więcej.
– Dlatego zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby powiązanie podstawy wymiaru składek z kwotą dochodu z działalności gospodarczej, a nie przychodu – tłumaczy Łukasz Kozłowski. – Powiązanie z przychodem premiowałoby jedynie osoby samozatrudnione, wykonujące usługi tylko na rzecz jednego klienta, które ponoszą stosunkowo najmniejsze koszty, a większość ich przychodu stanowi jednocześnie dochód. Przedsiębiorcy, którzy w toku prowadzonej działalności ponoszą znaczne koszty zakupu materiałów, półproduktów, czy choćby wynagrodzeń zatrudnianych przez siebie pracowników, praktycznie nie odczują jakichkolwiek pozytywnych zmian – dowodzi Kozłowski.
Tymczasem obowiązujące dziś przepisy wymagają jak najszybszej zmiany – od lat są poddawane ostrej krytyce jako blokujące rozwój młodych przedsiębiorstw. Osoba prowadząca działalność gospodarczą płaci bowiem obowiązkowe składki na ubezpieczenie społeczne, zdrowotne i Fundusz Pracy wyliczane od zadeklarowanej kwoty – która nie może być jednak mniejsza niż 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia (lub 30 proc. płacy minimalnej na warunkach preferencyjnych przez pierwsze 2 lata). W praktyce składki dla przedsiębiorców przybierają zatem formę opłaty ryczałtowej, niepowiązanej – w odróżnieniu np. od podatku dochodowego – z uzyskiwanym przez nich wynikiem finansowym.
Konsekwencją jest stworzenie poważnej bariery przy wchodzeniu na rynek. Próba podjęcia prowadzenia działalności gospodarczej sama w sobie jest już wystarczająco ryzykowna. Często konieczne jest wniesienie znacznego wkładu pracy oraz poniesienie istotnych nakładów finansowych – zaś to, czy one się kiedykolwiek zwrócą pozostaje niepewne. – Obowiązujące przepisy prawa niepotrzebnie potęgują to ryzyko wymagając, by przedsiębiorcy płacili składki przed przekroczeniem progu rentowności – mówi Łukasz Kozłowski. – W części przypadków czyni to prowadzenie drobnego biznesu rzeczą zbyt kosztowną, tłamsi twórczą energię Polaków oraz przyczynia się do rozrostu szarej strefy i większej skali emigracji – wylicza ekspert.